hu. — No? — Elijahu milczy, zwleka, grzebie w kieszeni i szuka peta. — Mów, Eli. — I tak trzy razy musiał powtarzać: — Przemów, Eli.
— Chłopie — woła Ernest — puknij się w czoło. Chodź.
— To wszystko klej na wodzie, pic i fotomontaż. Nie namówisz mnie na to. Nie idę z wami.
— Nie?
— Nie!
— Nie, to nie — powiedział Elijahu. — Idziemy sami. — Wyszli zaraz. Z podwórza usłyszał jeszcze wołanie Ernesta i był już gotów iść z nimi na Okopy.
— Dawid — wołał Ernest. — Dawid, Dawid! — A kiedy stanął w oknie, usłyszał jeszcze: — Zobaczysz, pożałujesz. — Dawid zjechał po poręczy i nie zwlekając już ruszył za nimi, a Ernest chwycił go z nagłą radością za ramię.
— Puść, Albinos. — I wyszli wszyscy trzej za bramę, wyciągając nogi w pośpiechu.
Wielki plac wysypany był niegaszonym wapnem, wapnem wysypane były przejścia między starymi i rozdeptanymi grobami, doły obok usypisk świeżo wydobytej gliny w bieli, w bieli pogrążone były pnie ściętych cmentarnych drzew, mur i szopy przy bramie na Okopowej, którędy — z ulicy Pawiej i Kaczej, i Smoczej, i Gęsiej, i Żytniej, i Pokornej, i Miłej, i Niskiej, i Glinianej, i Dzielnej, i Żelaznej, i z Nalewek, i z Nowolipia, i Długiej, i Białej, i Orlej, i Solnej, i z placu Żelaznej Bramy, i Zimnej, i Mylnej, i Siennej, i Ciepłej, i Bonifraterskiej, i Świętojerskiej, i ze Stawek, z Walicowa, i Karmelickiej, i Kupieckiej, i Zegarmistrzowskiej, i Elektoralnej, i z Leszna, i z Przejazdu, i Krochmalnej, i Szczęśliwej, i z małego, i z dużego getta —
Strona:Bogdan Wojdowski - Chleb rzucony umarłym.djvu/376
Ta strona została przepisana.