pomiędzy groby. Krótkim ruchem ramienia, wokół którego kołysał się splot adiutanckiego sznura, wstrzymał tłum na chwilę, a potem odpędził:
— Abtreten!
I poprzez rów, z przeciwległego brzegu rzucił pytanie, które uniosło się nad dołem jak gruda ziemi wyrzucona silną ręką. Ujrzał sztywno stojącego tam Dawida. Elijahu i Ernest przysunęli się bliżej. Oficer podniósł leicę do oka, spojrzał pod słońce, machnął ręką.
— Wie alt bist du? Sprich!
Patrzył na Elijahu i w niego mierzyła leica.
— Vierzehn, Herr Oberleutnant.
Oficer wskazał ręką Dawida.
— Du?
— Zwölf.
— Das genügt!
Żółta parasolka zachwiała się, zakołysała, popłynęła naprzód. Ugięta w kolanie noga obuta została w powietrzu z pomocą drugiego oficera.
— Bei Gott, das geht über alle Begriffe. Es ist schmutzig dort. Bei solchen Wetter der Staub setzt sich in die Kleider und das schneidet mir ins Herz.
Tamten oficer stał teraz również nad dołem, wciągnął w nozdrza cmentarne powietrze, zatoczył szeroko trzymanym w dłoni parabellum.
— Lotte, wonach schmeckt das? Wonne! Schnauben Sie nach Luft.
— Gott behüte.
— Pfui! Kurt, das ist schwer, ja, unmöglich.
— Ein Gedanke steigt mir auf...
Przybysze zamilkli w oczekiwaniu.
— Ruhe! Was wird er wohl sagen?
— Ich bitte, sagen Sie, Kurt.
Strona:Bogdan Wojdowski - Chleb rzucony umarłym.djvu/386
Ta strona została przepisana.