Strona:Bogdan Wojdowski - Chleb rzucony umarłym.djvu/417

Ta strona została przepisana.

pokazywali bagaże, nic im nie odebrano. Bagaż można ze sobą zabrać, o ile waga jest przepisowa. Jedni mówili, że wolno brać jedenaście kilo, inni, że trzy. Byli tacy, co mówili, że dwadzieścia kilo. Niektórzy nie mieli z sobą nic. Po co?
Nazajutrz od samego rana wszyscy byli na nogach. Uciekinierzy wymknęli się pierwsi i kamienica znów opustoszała; przez wytłuczone szyby niosły się podwórzem markotne głosy.
— Rywa, Rywa, co jej mam włożyć?
— Niebieski sweterek!
To w stróżówce Chaskiel wołał do żony ubierając przed drogą małą Rojzełe. Zewsząd rozlegały się nawoływania w popłochu pakujących się ludzi. Juda Papierny wołał sąsiadów, żeby mu znieśli fotel. Ochrypł od krzyku, zanim wróciła córka z miasta. W tym zamęcie szukała wózka, aby powieźć chorego na Umschlagplatz. Ci Niemcy rozumu nie mają, jeśli im się zdaje, że człowiek, któremu nogi odjęło dziesięć lat temu, może o własnych siłach iść do pociągu! Buba narzekała i pchała fotel do sieni, skąd zniósł kuśnierza Mordchaj Sukiennik. Jankiel wybiegał na próg suteryny, wracał. Trzepotał połami fartucha, popędzał Reginę, żeby szybciej szła. A jak ona w ogóle będzie w taką drogę szła? Skargi Reginy biły w niebo. Ma żylaki i krótki oddech. Niech sam idzie, uparty kozioł, z tym szalonym furmanem, ona zostanie. W końcu poszła za krawcem; niosła walizkę, a Jankiel Zajączek szedł przed nią przyciskając oburącz do piersi główkę maszyny zawiniętą w kawałek brezentu. Przed bramą Mordchaj Sukiennik z workiem niedużym i lekkim oglądał się za żandarmem.
Juda Papierny siedząc w fotelu pytał: