Strona:Bogdan Wojdowski - Chleb rzucony umarłym.djvu/450

Ta strona została przepisana.

nie się najwyższym trybunałem, sędzią całej ludzkości. To oni, tylko oni odmłodzić mogą świat. Człowiek niech będzie Bogiem dla człowieka! Oto słowa Führera. Chwała mu!
Rolf, Ruhe!
Wielki podpalany owczarek alzacki szczekał na tłum i zagłuszał słowa Sturmbannführera. Höfle ciągnął dalej:
— A wtedy ludzkość odetchnie, uwolniona wreszcie i radosna.
Dwóch drabów w mundurach SS widać było za jego plecami, ilekroć wychylał się nisko za parapet i tak wychylony przemawiał do przechodzących. A pies Sturmbannführera opierał łapy na oknie i z nastawionymi sztywno uszami dyszał wywaliwszy siny jęzor z pyska.
— Kto tam płacze, to ty, Różyczko? Nie trzeba, nie.
— Który tam znów? Z czym, z czym! Wracaj do szeregu, ale już! Choćbyś miał nawet szlachecki rodowód do trzeciego pokolenia wstecz z mitrą książęcą i z pięcioma pałkami w herbie i prababkę czystej krwi aryjskiej!
— Samek, weź ode mnie dziecko na chwilę. Ja rąk wcale nie czuję.
— Gdzie się pchasz, nie widzisz? Bo cię poślę na łono Abrahama po przaśne placki i owsiane piwo. Stać, stać! Powariowali ze strachu. Obstaw róg i uważaj na bramę. Szybko!
Auf die Seite, weg, weg! Rechts halten, rechts halten.
— Nie zawracajcie mi głowy, dzisiaj sobota, a w sobotę ja żadnej łapówki nie wezmę. Taką mam zasadę. Wykluczone, szlus! A kolekcja motyli u mnie taka, że dwie walizki pękają, a trzecia się nie domyka.