trzeba potulnie iść pod tasak, aby pozostać przy życiu.
Uri:
— Walczyć, aby ocalić życie.
Wuj Jehuda:
— Walczyć to znaczy ginąć.
Naum powiedział, że się z nim zgadza. Tak, są dwie drogi. Wystąpienie i opór gwarantuje pewną śmierć. Ucieczka, ukrywanie się pozwala ją tylko odwlec. O co chodzi?
— Zwlekamy, do chwili. Uri:
— Jest las.
Naum:
— Mam się tułać po lesie? O głodzie? I tam się dać upolować jak zając?
Uri:
— O wa, tu na mnie polują dwa lata... Tam, w lesie, mogę zdobyć broń. I nękać Niemców, a nie tylko bronić parszywego życia ostrząc pazury jak szczur w norze.
Wuj Gedali:
— Ciągle to samo... Walczyć, walczyć!
Zakrzyczeli go wszyscy razem.
Potem powiedział:
— Nie jest hańbą ulec przed przemocą.
Wołali:
— Hańbą!
Przed wyjściem z kryjówki wuj Gedali zbudził ich wszystkich po kolei i powiedział:
— Naum niech zostanie tu, jak długo się da, i utrzymuje kontakt ze mną. Na Prostej, u Toebbensa jest Kiepełe i grupa naszych tragarzy. Uri... Uri niech próbuje złapać Felka Pioruna. Albo kogoś z jego paczki. Powinien pokazać się dziś — jutro. A jak nie, to znaczy, że Uri sam
Strona:Bogdan Wojdowski - Chleb rzucony umarłym.djvu/474
Ta strona została przepisana.