Strona:Bogdan Wojdowski - Chleb rzucony umarłym.djvu/488

Ta strona została przepisana.

w palcach skrawek pergaminu i czytał stare słowa.
Czy z tego wynika, że Kalman nie był kapusiem? Mógł być — tylko na ostatek znudził się Niemcom. Naum przewijał zaschłe bandaże na ręce; i dlaczego Kalman poszedł tym przełazem, kiedy wyraźnie mówił, że pójdzie innym? To właśnie było podejrzane. Wtedy, przewijając brudny bandaż, Naum przypomniał sobie o drugim przełazie na Żelaznej. Zaraz, zaraz; a z jakiego powodu Kalman Drabik tamtędy nie poszedł? Trzeba było sprawdzić.
Po przewinięciu bandaża świeczka zgasła. Odkąd Zełda zaczęła oszczędzać resztek świec, chodzili piwnicami wyciągając przed siebie ramiona w ciemności. Gubili się w domysłach, drzemali, a sny też były koszmarem i przekleństwem. Elijahu zbudził się któregoś dnia mówiąc, że śnił mu się Kalman i odkrył przed nim, gdzie leży schowek i pół tony giemzowych skór. Każdemu z nich Kalman jawił się we śnie inaczej, wobec jednego szlochał, wobec innego zanosił modły z twarzą zasłoniętą tałesem. Wskazywał winowajców, oskarżał! Mordarski spluwał. Najgorzej ze sprawiedliwymi w takich czasach jak nasze. Odkąd wszyscy byli winni, zabrakło wśród nich winnego. Okazało się, że martwy kapuś bywa tak samo niebezpieczny, jak żywy kapuś.
Gdzie jest prawda? Na ulicy Żelaznej. Naum poszedł nocą i wrócił późnym rankiem.
Dotarł daleko, do strychów u zbiegu Ciepłej i Ceglanej, gdzie spotkał samotnych łazików i parę ukrytych rodzin. Wszędzie to samo. Ruiny, trupy, a w splądrowanych ruderach gdzieniegdzie cienie żyjących. Uciekają spłoszeni każdym szmerem. Brakło mu słów, aby opowiedzieć,