Ta strona została uwierzytelniona.
II.
Kolebeczka twa była z dębowego drzewa,
A zdała mi się gniazdkiem uwiniętem z kwiatów,
W któreś, niby ptaszyna z nadpowietrznych światów,
Zeszła rankiem i śpiewasz... co w niebie się śpiewa!
Słuchałem też, złożywszy w modłę ręce obie,
Tej pieśni, godzinami długich nieraz nocy, —
Odchodząc, gdy już więcej nie stało mi mocy
Znieść szczęścia, którem Bóg mnie udarował w tobie...
Uciekłaś jednak... Zmilkły niebiańskie piosenki...
I dziś cóż mam po wszystkiem, krom łez i tęsknoty,
Z którą, patrząc się nawet w sam blask słońca złoty,
Nie widzę nic — prócz grobu i twojej trumienki!