„Innych ludzi ja całkiem, inne cnoty wolę
„Pamiętam, żem biednego pieśniarza dziecięciem!“
Potem patrzę... Wychodzi przed tłum jakiś młody...
Ma lirę tylko w ręku — lirę tę ustawia,
Zaczyna grać i śpiewać — w swej pieśni wysławia
Co piękne, wzniosłe, dobre... Jak deszcz z wonnej wody
Brzęczą, tony...
Spojrzałem znowu na me dziecię...
Aż tu widzę, drżąc cała, ona z tronu schodzi...
Spieszy w dół... i, gdy wszyscy cisną, się k’niej młodzi,
Podaje rękę swoję — biednemu poecie!
∗ ∗
∗ |
Tak śniłem. Inne jeszcze, piękniejsze nadzieje
Dał mi sen mój... O, cudneż były to widziadła!...
A ptaszka ma, jak gdyby myśli me odgadła,
Wciąż mi w oczy się patrzy przez ten czas, a — śmieje!
∗ ∗
∗ |
Nagle instynkt mnie jakiś porywa tajemny
Spojrzeć w stronę...
Spoglądam...
I widzę — w przestworzu —
Niby kra zabłocona po niebieskiem morzu,
Płynie wprost ku nam — górą — jakiś obłok ciemny...