Bólem się chełpisz? — co! — że masz sto znaków
Krwawych na piersi, tysiąc brózd na czole?
Głupi! czyż myślisz, że-m ja tu przez bole
Zstąpił, — że Piekło przytułkiem... żebraków!
Że dość miéć rany u nóg od łańcucha,
Szramy na grzbiecie, twarz siną, wzrok blady,
Na czole — ziemskich waszych tortur ślady,
By stać się godnym tych przybytków ducha!?..
Złością się chełpisz? — Ha! w nadmiarze męki
Może-ś wpadł kiedy w wściekły gniew, w szaleństwo:
Zaczął dowodzić ludziom, że męczeństwo
Twoje niegodne ich bliźnięcéj ręki?
Lub, gorzej! — może-ś butną nadzian miną,
Na szczudłach pychy, z niemym zgrzytem w gębie,
Wspiął się wysiłkiem myśli w niebios głębie
I tam w twarz komu plunął... wzgardy śliną!?
Głupi powtórnie! — trzykroć! — stokroć głupi!!
Sądzisz, że złość ta za siłę ci stanie,
Za moc, przed którą Bóg-by się, niebianie
Ulękli... choćby braci twych ród trupi?
Że, gdy się nadmiesz takich gniewków szałem,
Potrafisz wstrzymać, zbić z toru, w jéj biegu.
Strona:Bogumił Aspis - Sen odrodzenia.djvu/18
Ta strona została uwierzytelniona.