Choć jedne gwiazdkę w tym światów szeregu,
Zmienić choć jeden pył w stworzeniu całém!?..
Więc cóżby piekło otrzymało w Tobie?
Nędznego szpiega swych tajń, czynów świadka,
Co-by przejąwszy wiedzę do ostatka,
Stanął mu jeszcze wrogiem na tym globie?...
Idź precz stąd! — albo wszystkie te orkany,
Co dmą poza mną, wymierzę na ciebie
I w wrzącém morzu tych łun cię pogrzebię,
Że pryśniesz od nich, jak.. garnek gliniany!
Precz!!” wrzasnął znowu... Aż piekieł pożogi,
Tchem tego słowa bardziéj rozdmuchane,
Rzuciły na mnie blaski tak świetlane,
Że strach przed niémi ściął mi całkiem nogi..
I choć już teraz sam uciekać chciałem,
Choć sam pragnąłem już ciszy i cienia,
Stałem na miejscu, — jak posąg z kamienia,
Zdrętwiały myślą i bezwładny ciałem!
Nagle.. przygasło wszystko. — Jakby z słońca
Strącony rzutem niewidzialnéj dłoni
Strona:Bogumił Aspis - Sen odrodzenia.djvu/19
Ta strona została uwierzytelniona.