I rzeknie słodko: „Powstań i chodź ze mną!”
Powstań! — Gdyś śmiały na życia okręcie
Wypłynął w Przyszłość, — nagle nawałnica
Nadchodzi.. Grad ci i deszcz miota w lica..
Statek i ciebie zanurza w odmęcie..
Chwiejesz się.. Wzrok ci już zaszedł mgłą ciemną...
Fala cię wzniosła i znów kładzie na dnie
I toniesz, — wtedy jakiś głos się kradnie
Przez mrok ku tobie: „Powstań i chodź ze mną!”
Powstań! — Gdyś wyszedł w głąb’ puszczy pielgrzymem —
Po skwarnych piaskach już zszedłeś pół drogi —
Nagle ci niemoc jakaś plącze nogi..
Przestwór się w dali kłębi kurzu dymem..
Stajesz.. i widząc jak los ci nikczemną
Śmierć chce zgotować, jéj widmem rażony
Już padasz, — zrazu słyszysz głos od strony
Nieba, głos zbawczy: „Powstań i chodź ze mną!”
Powstań! — Widziałem, ach! wielu na ziemi,
Co pod brzemieniem mniejszych nieszczęść legli,
A których jednak w sztuce leków biegli,
Nic odwskrzesili lekami swojémi..
Strona:Bogumił Aspis - Sen odrodzenia.djvu/24
Ta strona została uwierzytelniona.