Ty-ś widział jednéj twarz tylko.. co miała
Pierś, jak śnieg białą, którą pokarm słodki
Lała ci w usta, — co cacka, błyskotki,
Gdy-ś płakał, w ręce ci małe wkładała.
Drugiéj, — co stała na marzeń twych straży,
Co, gdyś spał, tchem swym karmiła ci duszę,
Téj.. ach! ze smutkiem to przypomnieć muszę, —
Nie znałeś nigdy, nie widziałeś twarzy!
Jednakże ona kochała cię może
Bardziej niż tamta; jednakowoż ona
Zeszła, twym płaczem z niebios przywabiona,
Wprzód niźli tamta nawet, nad twe łoże:
Tak! — i usiadłszy ponad twojém czołem,
Z źrenicą tęskno w twą przyszłość wpatrzoną,
Długo ci była przed bólem zasłoną,
Przed mrokiem — tarczą i.. Stróżem-Aniołem.
O czemuż, powiedz, rzuciłeś ją potém?
Czemuż musiała na tém jasném niebie
Tyle dni smutnych wprzód czekać na ciebie,
Nim w jéj próg znowu wstąpiłeś z powrotem?
Lepsze-ż ci były, — milsze te targania,
Co-ć własny rozum wzdęty żółcią pychy,
Strona:Bogumił Aspis - Sen odrodzenia.djvu/28
Ta strona została uwierzytelniona.