I znowu w wielki jeden dzień zebrane,
Patrz, jak się pali — drży — łyska bez końca!
I ty, ty chciałeś.. pracą saméj głowy,
O zimnych tylko rozumowań sile,
Zbadać Potęgę, co na marnym pyle
Wyniosła cały ten gmach kryształowy!?
Chciałeś, — stanąwszy z swą pychą na stronie,
Jak gdybyś nie był sam cząstką stworzenia,
Poznawszy światło dopiero z imienia, —
Zdobyć dzień, który w roju tych słońc płonie!?..
Niebaczny! — alboż to, co Miłość tworzy,
A czemu Mądrość plany tylko kréśli,
Można zrozumieć władzą samej myśli,
Zgasiwszy w piersi płomień uczuć boży?..
Patrz jeszcze!
Widzisz tę ziemię w oddali,
Te rozsypane po smugach jéj grody,
Rojami w nich się mrowiące narody
I potem Krzyż ten, co w górze się pali?
Cóż ten Krzyż znaczy?.. wiesz-że ty, dlaczego
Bóg go zawiesił nad czarną tą bryłą
Strona:Bogumił Aspis - Sen odrodzenia.djvu/30
Ta strona została uwierzytelniona.