Są krytycy tak płodni, tak krytykujący zawzięcie, że aż czasu nic mają sami coś utworzyć.
Sędzie sztuki, liczący przedewszystkiem jamby i choreje w wierszach, a potem... potem dopiero... znowu choreje i jamby.
Są... którzy utrzymują, że poezyja, jeśli chce być żywotną, koniecznie służyć celom dnia i godziny powinna.
że... uczuciowość jest najpowabniejszém tłem sztuki.
że... Kochanowski księciem jest poetów polskich.
Karpiński, — wieszczem o złotych, nie o bawałnianych strunach. Są różni, różni jeszcze, co różne mówią rzeczy.
Otóż autor niniejszéj książeczki ze wszystkimi tymi się nie zgadza i dlatego napisał Sen Odrodzenia.
. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |
A propos! — Chciałem jeszcze nadmienić, aby te kilka zdań niedbale rzuconych, mogły być uważano za wstęp zarazem do drugiéj niejako części drukowanego obecnie poematu, — części, któréj myśl w pierwotnym planie jednę zupełnie całość ze Snem stanowić miała, a którą oddzieliwszy jednak następnie w ten sposób, będę miał honor pod tytułem „Życie”, przedstawić wkrótce czytającéj Publiczności.