Ja nie wiem.
Tylko... żem głos ten prawdziwy
Usłyszał — klnę się Walhalli imieniem:
— „Jam tu — Duch mówił — by świątynią sławy
„Strzedz od zgorszenia, które z mroku idzie —
„Wy tam, w zwierzęcych żądz waszych ohydzie,
„Rodzicie często płód niebu... nieprawy!
„Niepomni na to, że światło jest z ducha,
„A Boskość tylko samo światło ceni, —
„Wy szlecie tutaj, w grono boskich cieni, —
„Bezdusznych... przeto, że tłum wasz ich słucha!
„Jam już istniała, gdy na waszéj ziemi
„Trzymał królestwo jedyny bóg — wojny!
„Najniższy z bogów!... do dziś jeszcze zbrojny
„Chodzi tu, między Duchami lepszymi.
„Lecz — tego boga sprośne panowanie
„Jak w niebie padło, tak i u was padnie.
„Duch idzie górą!.. proch zalega na dnie!..
„Że tak być musi — to wiedzą niebianie.
„Więc, w jasne rzesze mędrców i pieśniarzy,
„Nie szlijcie wy mi ciemnych sępów wojny!
„Co tu — w téj Duchów krainie spokojnéj —
„Ma robić Tilli, o zbójeckiéj twarzy!?...
„Czas znikł, gdy człeka cała tam godziwość
„Nie w sile cnoty, lecz w krwi była sile!
„Dla synów prochu jest miejsce — w mogile,
„Nie tu! w Walhalli!...
— Jestem Sprawiedliwość.“
To rzekłszy, anioł zamknął nagle usta.
I tylko jego uroczyste słowa
Odbiła jeszcze hala marmurowa,
Już teraz — całkiem samotna i pusta.
∗ ∗
∗ |
Wyszedłem.
Dawno, na przednim tarasie,