Strona:Bogusław Adamowicz - Tajemnica długiego i krótkiego życia.pdf/132

Ta strona została uwierzytelniona.

przed nim ta, która umarła, by być kochaną przez niego, i którą oto on kochał znowu.
I oto znowu klęczał przed nią i zachwycony patrzył na twarz jej białą i uśmiechniętą, w promieniach lampy zawieszonej w oknie, tej lampy, której światło przez ludzi z miasta z powodu oddalenia mogło być wziętem za gwiazdę.
I oto znowu z uczuciem niewysłowionej tkliwości pochylał się ku jej blademu, listkami róż ocienionemu czołu, by złożyć na niem pocałunek tak cichy, jak tchnienie róż, które muskały jej włosy...
Gdy nagle ze schodów dały się słyszeć kroki zbrojnych ludzi i naraz gwałtownie zakołatano do drzwi.
Byli to ludzie wysłani za poszukiwaniem niedawno zmarłej księżniczki. Od kilku bowiem już dni spostrzeżono, że grobowiec był pusty.
Znaleziono teraz zbrodniarza, a przy nim jej, o dziwo, jeszcze ciepłe zwłoki.
Zabrano go natychmiast do więzienia, zakuto w kajdany i stawiono przed sąd, jako mordercę.
— Dopuściłeś się zbrodni nieludzkiej, przemówili sędziowie. Zamordowałeś osobę książęcego rodu. I nie na tem koniec twej winy. Nie zapieraj się, wiemy, jak się rzecz miała.