Strona:Bogusław Adamowicz - Wesoły marszałek.pdf/12

Ta strona została uwierzytelniona.

życia, najczęściej jednak przesiaduje w salonie przed kominkiem, jakby się grzał przed ogniem którego tam niema...
Widziałem jego fotel w dzień i w towarzystwie... — Tu się zasępił pułkownik i na chwilę przerwał. — Podobno dotąd jeszcze stoi na tem samem miejscu... Byłem tam wówczas... gdy to zwiedzaliśmy ten dom... zapowietrzony. Nie wiem, co mogło być strasznego w tym marszałku, chociaż... Właściwie jeden tylko charakterystyczny słyszałem o nim szczegół: miał on podobno tak wielką słabość do odznak, że nawet na szlafroku nosił swe ordery. I na świat zjawia się z za grobu w galowym mundurze, ze złotym kołnierzem, obwieszony „krzyżami“ i „gwiazdami“.
— Chciałbym, rzekłem, pogadać z tym oryginałem. Możebym coś się mógł dowiedzieć o tamtym świecie — od naocznego świadka.
— To trzeba jechać tam i przenocować.
— A gdzież to jest?
— Oh, wcale niedaleko. — Nie dalej niż wiorst dziesięć od tego miasteczka, za karczmą Kalumnicą, o którą dopytać się można w pierwszym lepszym zajeździe. W miejscowości odludnej, w pobliżu Berezyny stoi tam dom opuszczony od już bardzo dawna. Jest to dworek szlachecki, a raczej były folwark. Tam mieszkał nasz marszałek po dymisji, tam umarł i od wielu lat już straszy. Przy dworze