Strona:Bogusław Adamowicz - Wesoły marszałek.pdf/14

Ta strona została uwierzytelniona.

w całym słowa znaczeniu dobrym chłopcem; miał, jak się to mówi, „szeroką naturę“, lubił szastać pieniędzmi, olśniewać dowcipem i ogładą. Słynął też z wielkiej łatwości zawierania stosunków. Nie było domu w miasteczku, począwszy od aptekarza, a kończąc na właścicielu sklepiku, gdzieby go nie respektowano. Gorzej rzecz miała się w stosunku do miejscowych obywateli ziemskich, do których dla mnie, jako dla Polaka, był łatwiejszy dostęp. Większa nasza zażyłość łączyła mnie z państwem C. Do nich jednak nie chiałem go wprowadzać, by nie dopuszczać Moskali do polskiego towarzystwa. Zwłaszcza ze względu na pannę Jadwigę, — istotny kwiat anielstwa, jaki wydają czasem zacisza wiejskich dworów, odmówiłem doktorowi pośrednictwa, mimo że mówił po polsku, co było niezmierną rzadkością pośród oficerstwa.
— Koniecznie muszę przenocować u wesołego Marszałka! — powtórzył.
— O cóż chodzi, prosimy.
— Tylko warunek — nie odkładać!..
— Dobrze. Dziś o dziesiątej wyjeżdżam stąd, doktorze, do owej karczmy, stamtąd już sam pieszo udam się do dworu, dostukam się do tego Turka czy Tatara i nakażę, aby ci nocleg przygotował.
— Tylko nie dziś, — rzekł doktór. — Za nic w świecie dzisiaj.
Zaśmiano się.