Czy Napoleon ma być »wielkim« i w oczach naszych?
»Nie wiem, co na to odpowiedzieć, — rzekł tak zagadnięty Aleksander Manzoni. — Kiedy bowiem w jednę syntezę zbiorę wszystko: wielkie i niskie, dobre i złe, szlachetne i podłe strony, składające się na tę postać monumentalną, muszę nazwać Napoleona niepospolitym, ale czy mogę go nazwać »wielkim«? Trudno rozstrzygnąć.«
Tak! było trudno za czasów Manzoniego, ale nie dziś.
Dla wyrobienia sobie sądu krytycznego o Napoleonie trzeba zbadać, czy wojny jego były sprawiedliwe, jego zdobycze uprawnione, jego wawrzyny zasłużone? Otóż jeżeli się pokaże, że ani wojny jego sprawiedliwemi, ani zdobycze uprawnionemi, ani wawrzyny zasłużonymi nie były, to trudność ta się rozproszy i będziemy musieli wyznać, że jego bitwy zwycięskie były jedną, wielką, barbarzyńską hekatombą milionów egzystencyi, złożonej w ofierze nienasyconej ambicyi człowieka-tyrana, — jednym olbrzymim przez lat kilkanaście ciągnącym się gwałtem i rabunkiem a on, Napoleon — wielkim, ale bandytą, nie człowiekiem.
Dziś sześćdziesiąt lat po Manzonim wiemy, co o Napoleonie I. trzymać trzeba. Dziś potomność, o wiek cały od niego odległa, wydać może i wydaje o nim sąd krytyczny i bezstronny. I ten sąd wypada dla niego fatalnie.
Strona:Bohater Carlyle'a i nadczłowiek Nietzsche.djvu/033
Ta strona została uwierzytelniona.