pierwszej a niezbędnej do tego cechy, bo podpodłoża prawdy, rozsądku i rozumu. Już co, to co, ale z prawdą, rozumem i rozsądkiem Mahomet i jego religia doprawdy nie wiele mają wspólnego.
No! Carlyle o takie drobnostki nie dba. Mahomet wedle niego jest bohaterem, bo jest prorokiem; a jest prorokiem, bo, jego posłannictwo, zresztą bardzo nieokreślone, z którem występował, »było wewnętrznie prawdziwe, — było głosem, nie dającym się odróżnić, nieokreślonym, ale mimo to poważnym — głosem pochodzącym z głębin niezbadanych...« »W Mahomecie nie było — jak on sądzi — nic próżnego, wymarzonego, ale ognista masa życiowa, wyrzucona z niezgłębionego łona przyrody... Zapalić świat — rozkazał mu Stwórca świata i on zapalił....«
»Zapalił!«.... ale czem? Czy może duchem? O nie, świata duchem zapalać Mahomet nie myślał, ale palił ogniem i mieczem, jak to widzimy na bibliotece aleksandryjskiej, zniszczonej przez następcę Omara w imię zasad Mahometa i jego Koranu.
Mahomet — to prorok, to bohater!
Ktoby się po panu Carlyle’u spodziewał takich względów dla Mahometa! »Dzieło jego — powiada — to dzieło święte.«
Jeśli tak rzeczywiście sądzi, dlaczego nie przechodzi na Islam? Wszak pod Islamem żyć