czajów, a kapłanom — żony: oto trzy drogi, na które reforma Lutra zaraz od początku wszedłszy, kroczyła z łatwością i prędko się rozwijała«.
Zostaje jeszcze jedno.
Może Luter dał przy tem wszystkiem dowody odwagi osobistej, zwyciężał mężnie wielkie trudności, narażał na wielkie niebezpieczeństwa, albo, jak kiedyś pokrewny mu duchem Jan Hus, z powodu swej »reformy« ucierpiał wiele?...
Że się naraził na klątwę papieską, Papieżowi hardo stawiał, nawet ośmielił się wymyślać ostatnimi słowami!... to wiemy. Ale wiemy także, że czynił to wszystko z poza pleców potężnych książąt niemieckich, których opiekę zapewnić sobie umiał »drobnymi« (??) ustępstwami, pozwoleniem n. p. na bigamię elektora heskiego Filipa, na rabunek dóbr kościelnych i inne podobne ustępstwa.
To też nie pojmuję, na jakiej podstawie mógł Carlyle powiedzieć, że Luter był, »człowiekiem o sercu wyjątkowo mężnem — choć przytem nadzwyczaj pokornem i łagodnem«. (?)
Dla wykończenia fizyonomii tego rzekomego bohatera-kapłana przypatrzmy się owocom jego dzieła w czasach dzisiejszych. Może są tego rodzaju, że ludzkość, doznając jego błogich skut-