Strona:Bohaterowie Grecji (wycinki) page 28c.jpg

Ta strona została skorygowana.

ale potęga jego natury przedziwnie tryumfowała nad latami i trudem żeglugi morskiej, który znać trzeba, by go ocenić. Natychmiast zajął stanowisko otwarcie nieprzyjacielskie wobec Turków. Dokąd mieszkańcy wysp walczyli podobnie jak Klefci i górale. Każdy, kto mógł się na jaki taki statek zdobyć i zebrać małą załogę, był dowódcą, dobierał sobie kilku mniejszych kapitanów i płynął na obławę statków tureckich. Raz na falach morskich, puszczali się na wszystko, podjeżdżając największe okręty, dla ciężaru często na nieruchomość skazane, często nocne robili zasadzki, raptem znikali, mając lekkie statki, wyśmienite do wycieczek tego rodzaju. Czatowali w zasadzkach, wypadali, godzili na statek samotny i znów znikali; czasem zapędzali się aż pod Dardanele i pustoszyli wybrzeża Azji. Te wycieczki prowadzone bez wytkniętego planu, nie mogły przynieść stanowczego skutku, a demoralizując ludność równaną przeto z korsarzami, drażniąc przemoc turecką, raczej szkodliwe były jak pomocna. Miaulis pierwszy wprowadził ład, odpór i pewną skuteczną strategię w działaniu. To też kiedy wojska lądowe pod Botzarisem zorganizowane, poczęły stawać się armią porządną, okręta wyspiarskie stawały się eskadrami linjowemi, podciągniętymi pod pewną dyscyplinę wojenną przez nowego admirała. Miaulis na wstępie odznaczył się czynem wojennym, który mu (1822) zjednał powszechne uznanie. Zamiarem jego było obsaczyć flotę otomańską w porcie Partas stojącą, i zniszczyć ją. Wiatr jednak przeciwny nie dał wszystkim się zbliżyć, tylko jego bryk wojenny Mars, i dwa inne Manoli Tombazisa i Kriesisa zbliżyły się naprzeciw wroga. Miaulis rzucił się między dwie fregaty z śmiałością nadzwyczajną, własna załoga chciała go zmusić do cofnięcia, admirał zabronił; powstał bunt i kilku majtków odważyło się rzucić na jego osobę. Ten, siedząc zwykle u steru spokojnie, z nogami z turecka pod siebie podłożonemi, wstał najspokojniej, wziął karabin, grożąc śmiercią pierwszemu, co nań rękę podniesie. Majtkowie cofnęli się. Mars dał ognia całą baterją, wytrzymał ogień nieprzyjacielski i odpowiedział drugą salwą tak silną, że jedna z fregat tureckich zatonęła. Po takiej walce pięciogodzinnej, trzy statki greckie, nie mogąc wtargnąć do portu Patras, oddaliły się, poszukując reszty swych towarzyszy. Turcy wystraszeni, w nocy odpłynęli na wyspę Zante.
W parę tygodni rozeszła się wieść o rzezi w Chios, najpiękniejszej, najbardziej kwitnącej z wysp greckich. Porwana przykładem Psary, namówiona przez niesumiennych emisariuszy, wyspa Chios (Szio) nie obrachowawszy się z siłami, uległa zapałowi ku rzeczom świętym i zerwała się do boju przedwcześnie. Siły nie zrównały zapałowi. Niebawem Szio stała się pustynią krwią zbroczoną i gruzów pełną, na 115.000 mieszkańców wyrżnęli Turcy 23.000, a 47.000 zabrali w niewolę do Stambułu lub sprzedali jako niewolników; reszta uszła na brzegi Azji, na wyspę Psarę i inne. Flota Hydry nie pospieszyła na czas z pomocą wyspie Szio. Kłótnie wynikłe w przeszłej kampanji, rozjątrzenie, spowodowały, że główna załoga na ląd uciekła i wróciła do domów. Mimo nadludzkich usiłowań, Miaulis przed majem nie zdołał na morze wypłynąć; 2 maja był pod Psarą. W dzień potem był u wyspy Szio.

(C. d. n.)