Strona:Bohaterowie Grecji (wycinki) page 30a.jpg

Ta strona została skorygowana.

nich sześć palnych (burlots). Po kilku utarczkach bezowocnych, Kapudan pasza Kara Ali, zamknął się w porcie, Miaulis wrócił do Psara na wieść, że nowa eskadra płynie od Dardanelów. Admirał zebrawszy radę, wniósł, by niespodzianym atakiem zniszczyć flotę, nim jej przybędą posiłki. W tej chwili wystąpił jeden z załogi i rzekł: „Dajcie mi dwa burlotty[1], a wszystko biorę na siebie“. Ta propozycja zdziwiła zebranych. Ten, co ją uczynił, był młodzieńcem od 28—30 lat, ubogo ubrany, nieznanego imienia, a słynny tylko z surowego prowadzenia się, wesołego usposobienia i wielkiej łagodności w obcowaniu.
Było to imię, mające zostać tak sławnem: Konstanty Canaris. Widząc zdumienie, które wywołał, rzekł: „Błagam was o dwa burlotty, a przysięgam na duszę moją (μ `α τής ψυχήσμον!) że zemsta będzie zupełną za te tysiące naszych braci, zgładzonych na Scio“. Miaulis, jakby przeczuł tego człowieka, sam nie mając świadomości tego co czyni, podał mu rękę i rzekł: „Skończone! Idź porób swe przygotowania, i niech cię Bóg wspomaga.“ Nazajutrz Canaris i Pepinos (ostatni z Hydry) żeglowali ku Scio. Cała ludność Psary wyległa patrzeć za nimi z błogosławieństwem, i znikli w złotych falach podobni dwom potworom morskim, powiada Aleksander Sutzos. (῾Πτουρχομαχος Ελλασ.) Tłum wtedy udał się do kościoła św. Mikołaja i pełen obawy przed nowem nieszczęściem modlił się gorąco.
Wkrótce po północy, głuchy grzmot dał się słyszeć, jakby trzęsienie ziemi w swych posadach, i łuna purpurowa rozpostarła się na całym horyzoncie nad Szio. Zemsta obiecana przez Canarisa spełniła się.
Dwa burlotty, których załoga z 34 ludzi złożona, całe pół dnia myszkowały między Szio a brzegiem Azji, gdy łódź turecka odpłynęła, by zbadać kto są, wystawili flagę turecką, udawszy, że chcą się dostać do Smyrny, mimo wichrów szalonych i przeciwnych. Ku wieczorowi, żeglując z wszystkich sił, niepostrzeżeni dopłynęli do portu Szio przed północą.

Cała flota zarzuciła kotwicę i oddała się świętu Ramazanu. Po surowych postach, oddali się orgjom szalonym, co zwykle po tem wielkiem nabożeństwie następują. Okręty były całe wspaniale iluminowane. Okręt Kapudana paszy cały w festonach lamp kolorowych. Ruch był szalony; wołanie fanatyczne Derwiszów mieszało się ze śpiewami majtków. Zapomniano o sąsiedztwie floty greckiej, uważano ją za niebyłą. Bohaterskie burlotty Canarisa, który szedł na śmierć prawie niechybną, wśliznęły się cichaczem w sam środek dwóch linji nieprzyjacielskich okrętów; Canaris wstrzymał się aż przy okręcie admirała. Upowity w własne cienie okrętów tureckich, spuścił w łódkę swych ludzi z szybkością niezmierną. Sam zaś zostawszy, przymocował burlot (statek własny) do przodu okrętu admirała — zapalił go — i z okrętu skoczył w morze, dosięgnąwszy płynąc łodzi swych towarzyszy. W parę minut olbrzymi okręt stanął w płomieniach, zażegniętych silnym wiatrem. Prochownie i kartaczownice wkrótce zapalone, buchnęły, wysadzając wszystko z grzmotem podobnym do kończącego się świata, którego echo wstrząsnęło aż brzegami wyspy Psary. Kilka tysięcy ludzi wyleciało w powietrze. Rzeź braci

  1. W Grecji wyraz Burlotto jest utarty, równie we Włoszech — więc go adoptujemy w tym przekładzie. (Przyp. tłum.)