Strona:Bohaterowie Grecji (wycinki) page 35b.jpg

Ta strona została skorygowana.

kładami, w których 50.000 uczniów się kształci[1]. Jeżeli Grecja w tych granicach, jakie ma, nie może czynnie działać na zewnątrz, jest przynajmniej ogniskiem, u którego zestrzelają się siły, mające kiedyś w przyszłości wywrzeć wpływ odradzający na Wschodzie. Grecy ufają, że dzień ten niedaleki, pilno im rozszerzyć swe granice i przyspieszyć wyzwolenie szczepu helleńskiego, rozgałęzionego po całej Turcji europejskiej. Jakiejkolwiek cierpliwości czas wymaga w tej mierze od ludów chrześcijańskich w tem położeniu będących, uświęcone poczucie narodowości i praw jej wieczystych nigdy w nich nie wygaśnie, choć Europa o własny pokój trwożliwa, dziś im ręki nie poda. Grecji równie jak innych rzeczą jest wyczekiwanie, wyrabianie sił moralnych i materialnych, wytrwałe, spokojne przetrwanie aż do czasu, gdzie złe pożre się własnymi skutkami, a Grecja prędzej czy później powołaną będzie do zajęcia miejsca i wywarcia wpływu, jaki jej na Wschodzie przynależy i za który tak niezłomnie walczyła.





Zakończenie.[2]

Tu koniec trzech pięknych życiorysów, których autor nam osobiście nieznany i nie wiemy czy dotąd żyje. Książkę tę czytaną na pełnem morzu, kiedy brzegi Albanji i lica wysp Jońskich, lesisty homeryczny Zakintos, Kefalonja, Itaka, Santa Maura i rajskie Korfu kolejno nikły w mglistej powłoce, przełożyliśmy nie tyle dla indywidualnego w jej zaletach upodobania, ile dla pewnej analogji jej a naszych historycznych w walce postaciach. Czy dawniejsi bohaterowie Polski Czarnieccy, Żółkiewscy i Sobiescy mniej imponują od starożytnych Temistoklów i Arystydesów? Czy późniejsi Barscy nie równie wielcy jak ci Bizanccy, co legli na murach Konstantynopola z swym ostatnim cesarzem? Czy Samosiera ustąpi Termopilom miejsca? Nie! bo słusznie wyrzekł Niemcewicz:

Któraż kraina tak jest oddaloną,
Aby krwią naszą nie była zbroczoną?

Czy wreszcie idąc myślą w ostatnie czasy, co raz większe zasługą, bo coraz trudniejsze, taki Marko Botzaris, pewnie wielki mąż, niezazdrościłby cieniom Kościuszki i Pułaskiego? A czy nie wspanialsze nad to wszystko nieuczczone dotąd postacie takich Padleskich, Sierakowskich, Mackiewiczów, Iszorów, Frankowskich, Lelewelów, Narbutów, Ruprechtów, wszystkich „Miechowitów“, i tylu bezimiennych? Czas nieuczczenia tych ludzi mija, ogół w tej mierze wstręt swój okazał, więc o tem nie mówmy więcej, bo na szczęście nie sprawę, ale tych, co by jej zapasów krwawych uczcić nie byli godni, szatą Jafetów przykryć należy, i to miłościwie i bez szyderstwa, co tak zaraźliwe, a w skutkach równe psa wściekłego zębom. Błędy walki podniesiono aż do atomów, funkcja smutna odbyta; czas, by z kolei znalazł się historiograf, co by przed oczy nasze postawił przymioty i męczeńskie postacie, jak Yemenis swych Greków, nim zmierzch je otoczy. „Gdyby byli zwy-

  1. Dodalibyśmy, że niestety zapomniano, spuszczając się na drogi morskie, co zewsząd otaczają szczęśliwy kraj, o drogach lądowych, one są arteriami cywilizacji, i tylko ten, kto je tam przebywał, wie, jak są nieprzebyte, i że są podporą naturalną rozbojów. (Przyp. tłum.)
  2. Przypis własny Wikiźródeł Podsumowanie autorstwa tłumacza Władysława Tarnowskiego.