Strona:Bohdan Dyakowski-Z puszczy Białowieskiej 1908.pdf/20

Ta strona została uwierzytelniona.

dem jej miejscu ściągać bezkarnie krwawą daninę ze swych „szlachetnych“ i „nieszlachetnych“ wasali. I stosunki między zwierzętami nie były tak pokojowe i patryarchalne, jak to przedstawił Mickiewicz, powtarzając podanie ludowe:

Słychać, że tam w stolicy między zwierzętami
Dobre za obyczaje, bo rządzą się sami;
Jeszcze cywilizacyą ludzką nie popsuci,
Nie znają praw własności, które świat nasz kłóci,
Nie znają pojedynków, ni wojennej sztuki.
Jak ojce żyły w raju, tak dziś żyją wnuki,
Dzikie i swojskie razem, w miłości i zgodzie,
Nigdy jeden drugiego nie kąsa, ni bodzie.
Nie giną nigdy bronią sieczną, ani palną,
Lecz starzy umierają śmiercią naturalną.
Nawet, gdyby tam człowiek wpadł, chociaż niezbrojny,
Toby środkiem bestyi przechodził spokojny.

Przeciwnie, gdzie było tylu drapieżców, tam ciągle wrzała zażarta walka, chociaż z trzech „puszcz imperatorów“ jeden tylko niedźwiedź należał do mięsożerców. Dość ich jednak było wśród „ministrów“ i „szlachetnych wasali“. Trawniczne więc zwierzęta, nie tylko