Strona:Bolesław Błażek - Wakacye pod namiotami.djvu/161

Ta strona została uwierzytelniona.

doliną, a że z Dombhat nie było dałej jak piętnaście kilometrów, czekał nas raczej spacer niż pochód. W spacerowem też tempie przebyliśmy ją, mijając rozległą, pięknie zabudowaną rumuńską wieś Majer i wczesnym jeszcze wieczorem weszliśmy do Sant-Georg, kierując się wprost do kąpielowego zakładu w nadziei, że będzie tam łatwiej postarać się o kwaterę. Jakoż nie spotkał nas zawód.
Lekarz miejscowy doktor Pavel z Bestercze wraz z dyrektorem zakładu p. Candelem, dowiedziawszy się, że to wycieczka polskich studentów przybyła w odwiedziny z daleka, zajęli się nią tak serdecznie, że dwa dni wypoczynku w tem niezmiernie miłem, cichem zdrojowisku rumuńskiem upłynęły nam jak pobyt u najbliższej rodziny.
Kwaterę wystarano się dla nas u miejscowego notara (burmistrza) w stodole na świeżem, wonnem sianie, w restauracyi zakładu mieliśmy wysoką zniżkę do ceny własnych kosztów, i zupełnie darmo mineralne kąpiele w obszernym, nowym basenie. — Staliśmy się od razu ulubieńcami gości zakładowych, a ilość już pierwszego dnia porobionych znajomości sięgała z pewnośsią kopy.
Gdyśmy dnia następnego zjawili się na deptaku, muzyka zakładowa zagrała wieniec pieśni pol skich, a gdy się potem odezwały pierwsze akordy

141