zbudowanie mostu nie przedstawiało żadnych trudów. W mig więc powierzono kierownictwo budowy jednemu z naszej gromady, który wraz z dobranymi towarzyszami miał dać dowód inżynierskich zdolności. Reszta zaś rozłożywszy się na belkach opodal, roztrząsała ważną dla nas w obecnej chwili kwestyę, czy smaczniejszą jest zupa grzybowa, czy grzybowo-ryżowa. Jeszcze nie było pod tym względem ustalonej decyzyi, a zapas argumentów za i przeciw dalekim był jeszcze od wyczerpania, gdy nasz techniczny kierownik budowy mostów oznajmił, że ukończył już powierzone mu dzieło. Na misternie ułożonych podporach z dużych bloków kamieni, wspierały się trzy długie świerkowe krąglaki unieruchomione kamiennymi przyczółkami. Most był nawet wygodny, bo półmetrowej szerokości i brakowało mu tylko poręczy i tabliczki z napisem: „Jechać stępo pod karą“, ażeby sprawiał wrażenie rzeczywistej komunikacyi między obu brzegami rzeczki.
Wśród przeciągłego Aaa... wyniesiono natychmiast jednogłośnie budowniczego do godności szlacheckiej z dodaniem przydomka: „belik“. (Na tarczy, kształtu nakrywy od kociołka, we wieńcu z liści łopianu, nadłamany krąglak).
Strona:Bolesław Błażek - Wakacye pod namiotami.djvu/29
Ta strona została uwierzytelniona.
23