„Do ludzi swobodnych wszystko należy; niewolnikom zaś odmawiają odzieży i pokarmu szlachetnych ludzi, jak wam odmawiają białego krzyża maltańskiego.[1]
„Umiłujcie więc szczerze wolność, łącząc się z bohaterami swobody, i odbierzcie od złych królów to, co z prawa do was należy i co sprzedaje się wam tak drogo!“[2]
„Polsko! — przemawia znowu poeta w innym sonecie, ty się wywyższasz ponad wszystkie królestwa, gdzie przypadek stanowi o spadkobierstwie korony, ponieważ opłakując zmarłego króla, nie oddajesz berła jego synowi, jeżeli wątpisz o jego mądrości i sile.
„Ale, niestety, narażasz się na smutniejsze jeszcze koleje, jeżeli przypadkiem obierzesz księcia, który się wychował na dworze rozmiłowanym w zbytkach. Czyś pewna, co ci on przyniesie: łączność czy niezgodę? „Szukaj w skromnem ustroniu raczej Katonów, Minosów, Numów i Trismegistów. Bóg nie przestaje stwarzać ich dla takich celów.
„Mężowie tacy wydają mało a nabywają wiele, ponieważ wiedzą, ze nie wysokie urodzenie uczyni ich nieśmiertelnemi, lecz cnoty i wielkie czyny.“[3]
Powiedziałem, że Campanella odznaczał się wielkiem uczuciem religijnem; atoli uczucie to nie czyniło go ślepym zwolennikiem kościoła i jego sług. Wierzył gorąco, wiedział jednak, że ludzie są wszędzie ludźmi i nie są wolni od słabości i od wad rozlicznych.
„Nie słowami i nie cudami dowodzić należy, co jest dobre, ale uczynkami,“[4] — mniema poeta. Jeszcze wyraźniej wypowiada to w następującym sonecie: „Złodzieje napadli na biednego człowieka idącego z Rzymu do Ostii, zdarli z niego odzież i poranili go tak mocno, iż z ziemi podźwignąć się nie mógł. Kilka mnichów idących ujrzało go i odwrócili się od niego, odmawiając pacierze z brewijarza.
„Szedł biskup i, zaledwie nań spojrzawszy, pobłogosławił go znakiem krzyża. Kardynał, udając lepsze uczucia, pogonił za złodziejami w nadziei, że wydrze zdobycz i przywłaszczy ją sobie.