Odsuwając dziecko od właściwych jego rodziców, niweczymy jeden z najpiękniejszych objawów natury człowieka: miłość macierzyńską i miłość rodzicielską. Miłości macierzyskiej nic zastąpić nie zdoła. Matka kocha swe dziecko, chociażby ono było słabe i ułomne; a nieraz nawet nieszczęście to dziecka zwiększa ku niemu jej miłość. Niczem są dla matki nocy trwonione bez snu, niczem są dla niej niebezpieczeństwa, jeżeli tylko czuje możność ocalenia swego dziecka. A dostateczną już nagrodą dla niej są wyciągnięte ku niej rączęta i uśmiechnięta twarzyczka dziecięcia; wówczas uczucie błogości, wypiękniając anielsko jej oblicze, zdolnem jest natchnąć Rafaela i Coredgio do wielkich arcydzieł. Nikt od matki nie zna lepiej dziecięcia; niema też lepszej nad nią dla niego opiekunki, kształcicielki. Ona zbadała już wady jego organizmu, ona wysnuła spójnię, która łączy ją z niem duchowo. Ułomność dziecięcia nie oziębi jej serca, a płacz jego nie porwie jej cierpliwości. Wspomnienie matki i jej czułej opieki jest często wędzidłem na namiętności, bodźcem ku dobremu. Matka kochająca przelewa potężną swą miłość i w serce syna, jak to widzimy na Herderze, Szyllerze, naszym Karolu Marcinkowskim. Jakiż to piękny stosunek Julijusza Słowackiego lub Godefroy Cavaignac’a do swej matki! I cóż by wynagrodziło ludzkość za zniweczenie tego szczytnego uczucia? Nie byłoby zawiści i zazdrości, powiedzą nam. Jest to rzecz bardzo wątpliwa, a natomiast jest rzecz pewna, że z ustaniem uczuć rodzinnych zapanowałaby co najwięcej łagodna obojętność wzajemna. Zawiść i zazdrość wówczas tylko mogą mieć znaczenie, jeżeli są wynikiem niesprawiedliwości. Zamienić państwo przytem w zupełną rodzinę jest fizycznem niepodobieństwem. Mógł jeszcze marzyć o tem Plato w Grecyi, gdzie miasto i państwo zlewało się prawie w jedno pojęcie, tembardziej, że prawodawca ograniczał ścisłość rodzinną tylko do pewnej wybranej klasy.[1] Pomysł już Campanelli mógł wylądz
- ↑ Wszakże Arystoteles już dobrze pojmował wadliwość organizmu społecznego, w którymby indywidualną rodzinę zniweczono. Powtórzmy za Arystotelesem główne zarzuty przeciwko państwu Platonowemu. (Polityka, ks. II., rozdz. 2.). „W Rzeczypospolitej Platona każdy ma z jaki tysiąc dzieci; nie znaczy to jednak, że cały ten tysiąc istotnie
podobnych spółek opisał nam szczegółowo jednę. Składali ją czterej mężczyźni i cztery kobiety. Wszystko, co zarabiali, szło do jednej wspólnej kasy. Kobiety na noc słały same pościel i codziennie do innego kładły się łóżka; mężczyźni nie mieli też oznaczonych łóżek, a kładli się tam, gdzie przypadek zrządził. Ze związku tego urodził się jeden syn i jedna córka. Ojcem ich i matką uważała się cała spółka.