blicznie i potajemnie. I tak jeżeli kto w gniewie uderzy kogo, zostaje potajemnie ukarany przez władzę.[1] W przedstawieniu sądów i kar panuje pewna szczegółowość, która zdradza rozgorączkowaną wyobraźnię mnicha i więźnia.
W Państwie Słonecznem lekarze mają większe znaczenie, aniżeli gdzieindziej. Nie tylko spieszą oni z pomocą w razie choroby, lecz żadna ważniejsza czynność codziennego życia nie odbywa się bez ich dozoru i rady. Lekarze mają nadzór nad kuchnią, wskazują każdemu potrawy stosowne do wieku i do stanu zdrowia, oraz ich ilość[2], doglądają dogodności odzieży[3], częstego używania kąpieli[4] i td. Co dotyczy rodzenia, to ta ważna czynność pozostaje pod bezpośrednim dozorem specyjalnie dla niej przeznaczonego urzędnika, który powinien być jednocześnie i doskonałym lekarzem.[5]
Campanella w jednym ze swoich sonetów wzywa ludy, aby się urządziły na wzór Państwa Słonecznego; — a wówczas, podług jego przekonania, ziemia stanie się rajem.[6] Nas wszakże nie tylko nie zachwyca to państwo, ale nawet przestrasza. W jego murach despotyzm klasztorny niweczy wszelką wolność indywidualną. Widzimy tu nie w przenośnem, ale w istotnem znaczeniu: pasterzy i stado.
Nie dziwić się przeto, że starcy obawiają się wpływu cudzoziemców.[7] Niema tej obawy w państwie utopijskiem Morusa.
Bogobojny i poczciwy dijakon wirtembergski, Jan Walenty Andrea, usiłował usunąć z Państwa Słonecznego to, co najbardziej obraża uczucie moralności i uczucie swobody. Wprowadził więc do Państwa Słonecznego małżeństwo i rodzinę, a co do kształtu rządu usunął najwyższego i nieograniczonego naczelnika, pozostawiając wszakże tryumwirów z tą samą nieograniczoną władzą. Trzech tych dyktatorów nazwał: Kapłanem, Sędzią i Nadzorcą oświaty, i poże-