z bezwzględną surowością: odebrano mu książki i papier, ażeby nie mógł ani czytać, ani pisać. Morus miał wówczas powiedzieć, zamykając okiennice: — Odebrano towary, trzeba i sklep przeto zamknąć.
Przez trzynaście miesięcy męczono go to znęcaniem się, to kuszeniem, gdy wszakże więzień trwał zawsze przy swojem, król zmniejszył wymagania i żądał tylko, aby były kanclerz zaprzysiągł głowieństwo jego nad kościołem; nieugięty atoli starzec oświadczył, iż żadną miarą nie uzna głową kościoła władcy świeckiego. Król groził mu śmiercią, rodzina błagała go na wszystko, aby ustąpił żądaniu monarchy; zacny mąż jednak okazał się niewzruszony jak skała. Żonie swojej, Ludwice, tak odpowiedział na jej przedstawienia:
— Najukochańsza moja Ludwiko! ile lat mogę jeszcze żyć? Dziesięć albo dwadzieścia. Czyż warto za tych lat dziesiątek poświęcić całą wieczność?!
I nieugięty doczekał się wyroku śmierci. Niewolniczy sąd, kierując się wolą despoty, a nie zasadami sprawiedliwości, 6 maja 1535 r. wydał wyrok, który dosadnie maluje barbarzyńskie jeszcze ówczesne obyczaje. Podług wyroku, miano Morusa wlec na wózku hańbiącym do Tyburn, tam powiesić go na szubienicy, zdjąć z niej nawpółżywego, rozćwiertować, obciąć mu członki szlachetne, cztery części ciała wystawić u czterech bram miasta, a głowę zatknąć na moście londyńskim. Wyrok ten wszakże nie przyszedł do skutku: król zamienił haniebne to morderstwo na śmierć przez ścięcie głowy. Gdy doniesiono Morusowi o tem ułaskawieniu, miał wyrzec:
— Niech Bóg strzeże moich przyjaciół od łaski króla, a moich potomków od jego przebaczenia.
Wysłuchawszy wyroku, cały wieczór przed śmiercią poświęcił na pisanie listu do córki, Małgorzaty. W liście tym maluje się doskonale chrześciański charakter zacnego męża. Wyrok wykonano 6 lipca. Przyjął śmierć z wielkim spokojem i hartem ducha. Zamordowano Morusa, gdy miał 55 lat życia.
Życiorys zacnego tego męczennika napisany przez zięcia jego, Ropera, został zabroniony i dopiero w 1626 r. powtórnie się pojawił.
Hans Holbein młodszy, który pozostawał w służbie kanclerza, kilka razy zdejmował jego portret.
Do jakiegokolwiekbądź źródła się udamy, znajdujemy sąd o Morusie jak najpochlebniejszy. Hymn chwalebny brzmi mu zewsząd. I protestanci, i katolicy, i monarchiści, i republikanie — wszyscy zarówno mówią o nim z wielkim uznaniem. Prawie niepodobna spotkać w dziejach osobistości, którąby tak jednozgodnie
Strona:Bolesław Limanowski - Komuniści.djvu/19
Ta strona została skorygowana.