Strona:Bolesław Limanowski - Komuniści.djvu/26

Ta strona została skorygowana.

łem się względem nich z moich obowiązków. I sądzę, iż nie mają prawa oskarżać mię o egoizm i żądać, ażebym dla napełnienia złotem ich kieszeni, zaprzedał się jakiemu królowi do niewoli.
— Niezrozumiałeś mnie, kochany Rafaelu, powiedział Piotr, — nie chciałem powiedzieć, ażebyś wszedł do służby panującego jako niewolnik, lecz jako minister.
— Władcy, — odpowiedział portugalczyk. — nie robią żadnej różnicy pomiędzy jednym i drugim.
— Mów co chcesz, — powiedział Gilles, — ale zawsze sądzę, iż najwłaściwsza to byłaby droga — stać się pożytecznym społeczeństwu i zapewnić sobie szczęśliwe stanowisko.
— Szczęśliwe? ja tak nie sądzę. Mnie się zdaje, iż jestem szczęśliwszy od wielu, co chodzą w purpurze, ponieważ jestem swobodny i robię, co mi się podoba.
Tu wmieszał się Morus do rozmowy i w te słowa przemówił:
— Sądzę, że posiadając takie talenty, taką naukę i takie doświadczenie, wypada, abyś pan oddał je na użytek ogólny, chociażby na tem osobiste zadowolenie Jego ucierpieć miało. A najwłaściwszą drogą do tego jest zostać doradcą jakiego monarchy. Przecież panujący, jak to wiadomo Panu, jest źródłem, z którego jak potok wypływa dobro i złe dla narodu.
— W dwojaki błąd popadasz, drogi Morusie, — odpowiedział Rafael. Naprzód, przeceniasz moje zdolności i naukę. Powtóre, gdybym o sto razy był zdolniejszy, to chociaż i poświęciłbym spokój mój, nie przyniósłbym atoli żadnej korzyści ogółowi. Panujący myślą tylko o wojnie, a ja w tej gałęzi nie posiadam żadnych wiadomości. Jeżeli idzie o rozszerzenie granic państwa, to wszelki środek dla monarchów jest dobry; nie powstrzyma ich ani zbrodnia, ani krew. Nie są wcale tak gorliwi, jeżeli chodzi o dobre rządy nad poddanymi. Co się tyczy radców, — to jedni milczą z powodu głupoty, drudzy, chociaż i są zdolni, zawsze trzymają się tego zdania, które najwięcej popłaca, t. j. zdania ulubieńców monarchy; nakoniec reszta radców powoduje się nie przekonaniem o słuszności, ale miłością własną, chęcią postawienia na swoim. „Cóż się dzieje w łonie podobnego ministerstwa, gdzie przewodzą zawiść, próżność i dbanie o własny interes? Cóżby nastąpiło, gdyby ktoś starał się rozumne jakie zdanie oprzeć na doświadczeniu dziejowem albo na wzorach istniejących gdzieindziej? Oto, wszyscy powstaliby przeciwko temu zdaniu; im zdawałoby się, że miłość własną ich dotknięto, jakgdyby tem chciano im odmówić zgoła rozumu lub osławić jako