Jeden z obecnych spółbiesiadników zauważał przytem, że wartoby coś obmyśleć dla zabezpieczenia losu tych, którzy niezdolni są do pracy, a mianowicie dotkniętych chorobą i starców.
Na to jeden z pieczeniarzy, który odegrywał niesmacznie rolę błazna, ale któremu zdarzało się czasami coś dowcipnego powiedzieć, — wystąpił z propozycyją, ażeby męszczyzn zamknąć do klasztoru Benedyktynów jako braciszków, a kobiety jako mniszki.
Kardynał uśmiechnął się, a dworacy uznali pomysł za dobry; jeden zaś z obecnych zakonników, w różowym będąc usposobieniu, rzekł do błazna:
— Zawsze atoli pozostaną żebracy, dopóki nie obmyślicie zapewnienia bytu nam, żebrzącym mnichom.
— Kardynał już to zrobił, — odparł żwawo dowcipniś, — przecież zaproponował zamykać włóczęgów i zmuszać ich do roboty, a mnisi toż to najpierwsi włóczęgi w świecie!
Dworacy spojrzeli na kardynała, a nie widząc niezadowolenia na jego twarzy, wszyscy śmiać się głośno poczęli. Mnicha jednak ubodły te słowa mocno, i zaczął łajać błazna od ostatnich słów. Gniew zakonnika wyzywał nowe dowcipy, a te wzmagały jego gwałtowność i złorzeczenia. Śmieszną tę i gorszącą scenę starał się przerwać kardynał, łagodząc mnicha, ale gdy mu nie mogło się to udać, skinął na błazna, ażeby się ten oddalił, i sam wkrótce wstał od stołu.
— Kochany Morusie, — tak kończył Rafael, — opowiedziałem umyślnie cały ten wypadek, ażeby Ci pokazać, jaką może mieć wartość zdanie dworaków.
— Zawsze jednak twierdzę, — odrzekł nasz autor, — że każdego obywatela jest obowiązkiem poświęcić osobistą niechęć ogólnemu interesowi. Plato mniema, iż ludzkość wówczas tylko będzie szczęśliwą, gdy filozofowie zostaną królami, albo królowie mędrcami. Jakżeż więc daleko do tego szczęścia, — jeżeli filozofowie uważają za nieodpowiednie swej godności być doradcami królów!
— „Wyrządzasz krzywdę myślicielom, — odrzekł Rafael, — nie są oni egoistyczni do tego stopnia, ażeby mieli zatajać prawdę. Wielu z nich wypowiedziało ją w swych pismach. I jeżeliby władcy tego świata pragnęli światła, to mogliby widzieć dobre i pojmować wszystko. Niestety, zakrywa im oczy nieszczęśliwa przepaska, — przepaska przesądów i fałszywych zasad, któremi
Strona:Bolesław Limanowski - Komuniści.djvu/30
Ta strona została skorygowana.