Strona:Bolesław Limanowski - Komuniści.djvu/32

Ta strona została skorygowana.

ctwo i swoboda prowadzą do nieposłuszeństwa i pogardy władzy; swobodny i bogaty człowiek z niecierpliwością znosi niesprawiedliwy i despotyczny rząd. Niedostatek i nędza pozbawiają najodważniejszych męstwa, przytępiają umysły, usposabiają do cierpienia i niewoli i przez ciągły ucisk zabijają energiją niezbędną dla zrzucenia jarzma.“[1] Na to odpowiem w ten sposób: „Wasze rady są bezecne, obrażają króla a zgubne są dla narodu. Zaszczyt i dobro waszego władcy spoczywa raczej w bogactwie jego poddanych, aniżeli w jego własnem. Ludy, stanowiąc królów, miały na względzie własny a nie królów pożytek. Ludzie postawili naczelników nad sobą w tym celu, aby mieli spokój, i byli bezpieczni od przemocy i napaści nieprzyjacielskiej. Najświętszym obowiązkiem panującego jest baczyć więcej na szczęście swego narodu, aniżeli na własne.“[2] Kłamstwem jest, że nędza powszechna zabezpiecza byt monarchii. „Jacy ludzie najchętniejsi są do rewolucyi? Czy nie ci, których byt wzbudza politowanie? Jacy ludzie okażą się najodważniejszemi, gdy chodzić będzie o wywrót państwa? Alboż nie ci, którzy mogą na tem tylko coś zyskać, ponieważ do stracenia nic nie mają?“[3] Czy słuchanoby takiej mowy, kochany Morusie?
— Oczywista, że nie, odpowiedział nasz autor.
— A więc filozofija nie ma przystępu do dworu panujących, — rzekł Rafael.
— Jak jaka filozofija? — odpowiedział Morus. Ta, która bierze się obcesowo do rzeczy, nic nie dokaże; ale ta, która umie skorzystać z okoliczności i z czasu, może doprowadzić do wytkniętego celu. Wreszcie jeżeli doskonałości niepodobna będzie osiągnąć; to przynajmniej da się osłabić to, co najbardziej jest złego.

— Postępowanie takie doprowadziłoby do tego, że usiłując uleczyć innych z głupoty, sambym wreszcie zgłupiał z nimi. Musiałbym kłamać, kłamstwo zaś wstrętnem jest dla mnie. Przytem stałbym się wspólnikiem Rady i jej bezecnych postanowień, ponieważ i ja znajdowałbym się tam. Niemasz środka w wyższych sferach państwa stać się pożytecznym! Powietrze, którem się tam oddycha, niszczy cnotę. Albo staniesz się podobnym do otaczających cię; albo, jeżeli uchowasz od zepsucia swą moralność, użyją cię inni za swój płaszczyk. Z tego to powodu przy podo-

  1. Th. Mor. str. 53.
  2. Th. Mor. str. 54.
  3. Th. Mor. str. 54.