Strona:Bolesław Limanowski - Komuniści.djvu/50

Ta strona została przepisana.

czynić modły i ofiary zgodnie ze swojem sumieniem; tak i w Utopii wszystkie wyznania, pomimo wielkiej ich rozmaitości, mają jednę świątynię, ponieważ wszystkie rozmaitemi tylko drogami zdążają do jednego celu. „Tym celem jest uczczenie Boskiej przyrody. I z tego powodu w świątyniach nie można ani widzieć, ani też słyszeć nic takiego, coby nie było wspólne wszystkim wyznaniom. Szczególne zaś tajemnice swego wyznania każdy święci we własnym domu wśród własnej rodziny. Nabożeństwo publiczne jest tego rodzaju, że w niczem się nie sprzeciwia czyjemukolwiekbądź domowemu nabożeństwu. W świątyniach niema żadnego wizerunku Boga, a to dla tego, ażeby każdy mógł Go przedstawiać w tym kształcie, jaki się zgadza z jego religiją. Wszystkie modlitwy tam odmawiane każdy może powtarzać bez ubliżenia religijnym swym przekonaniom.“[1]
Na zakończenie rozdziału Rafael opowiada, jak się zachowują w świątyni, jakie są obrzędy, nabożeństwo, muzyka kościelna, śpiewy i modlitwy.
„Starałem się, — powiada dalej Rafael, — opisać wam wolne to państwo, które ja uważam nie tylko za najlepsze, ale za jedyne nawet mogące się słusznie nazwać państwem swobodnem. Wszędzie gdzieindziej ci, co przemawiają za ogólnym interesem, mają na oku tylko własny; tymczasem tam, gdzie niema osobistej własności, wszyscy szczerze się zajmują sprawami publicznemi, ponieważ tam korzyść pojedynczych osób istotnie łączy się ściśle z dobrem powszchnem. Któż w innych krajach nie wie tego, że zaniedbując własne interesy, może umrzeć z głodu, chociażby kraj w najbardziej kwitnącym znajdował się stanie?! Ztąd zachodzi konieczność dla każdego, ażeby dbał o siebie więcej, aniżeli o ojczyznę.“[2]

„Przeciwnie, — w Utopii, gdzie wszystko do wszystkich należy, — nikt nie może w niczem doznawać niedostatku, dopóki publiczne spichrze są pełne, ponieważ w tym kraju mienie państwowe (wspólne) nigdy nie ulega niesłusznemu podziałowi. Niema tam ani ubogich, ani żebraków, i chociaż nikt nie może nazwać własną żadnej rzeczy, to przecież każdy jest bogatym. W istocie jest że lepsze bogactwo od tego, co nam dozwala żyć wesoło i spokojnie, bez kłopotu i troski? Czyż może być co śliczniejszego, jak nie drzeć o własny byt, nie dręczyć się nieustannemi proźbami

  1. Th. Mor. Str. 187 i 188.
  2. Th. Mor. Str. 192 i 193.