Strona:Bolesław Limanowski - Komuniści.djvu/67

Ta strona została przepisana.

cić uwagę na to, że ani w Peru, ani w kolonii paragwajskiej, ani w nowoczesnym Egipcie własność nie jest zbiorową; tam właścicielem istotnym jest rząd tylko. Jest to stosunek pana do chłopów, jaki istniał za czasów poddaństwa. Dalej, — jeżeliby istotnie dobre gospodarowanie wspólną własnością mogło się tylko odbywać przy absolutyzmie z jednej strony, a z drugiej przy ślepem posłuszeństwie; to zarząd funduszem publicznym, a więc własnością wspólną, w państwach autokratycznych, gdzie rząd rozporządza się sam wyłącznie wszystkiem, byłby lepszy aniżeli w państwach konstytucyjnych, gdzie naród mniej lub więcej przyjmuje udział w tym zarządzie. Tak atoli nie jest, przekonywają nas o tem dzieje i przekonywa codzienna praktyka. Dzieje też świadczą, że własność osobista nie przeszkodziła bynajmniej rozwojowi ani despotyzmu w państwie rzymskiem, ani centralizacji w państwie francuskiem, chociaż własność osobista najbardziej się wykształciła w obydwóch tych państwach. Nie rozszerzenie zakresu i pola działania rządu jest szkodliwem dla społeczeństwa; „złe poczyna się dopiero tam, powiada znakomity angielski myśliciel, John Stuart Mill, gdzie rząd zamiast wywoływać ruchliwość i siły w osobnikach i korporacyjach, stawia na ich miejscu swe własne działanie; gdy zamiast pouczać, radzić, a wedle okoliczności i karcić; wiąże ręce ich usiłowaniom, takowe na bok usuwa i za nich robotę załatwia.“[1] Przytem, walka ustawiczna, jaka się odbywała i odbywa w Europie, pomiędzy rządem czującym, iż mu wydzierają władzę dotąd wyłącznie przezeń piastowaną, i społeczeństwem wyzwalającem się z pod uciążliwej jego opieki, przyczyniła się do tego, iż uważamy rząd i społeczeństwo za coś zupełnie odrębnego od siebie, chociaż w należytym stosunku rząd nie powinien być czem innem, jeno wykonawcą woli społecznej. Znowu, jeżeliby porządek miał krępować wolność człowieka, to wypadałoby uznać, iż wszelki porządek społeczny przeszkadza zu-

    Rząd według obfitości lub nieurodzaju stanowi najpierw ogólną sumę całorocznego podatku, następnie oznacza ilość i gatunek podatków, które mają być odstawione w naturze, i cenę po jakiej płacić je będzie. Skoro tylko żniwa się ukończą, Nazirowie część przez rząd zamówioną oddzielają, zwożą do spichlerzy państwa i płacą robotnikom tyle, ile wice-król przeznaczył. Reszta zbiorów do fellahów należy; mogą z nią robić co się im podoba, tylko jeszcze są obowiązani tyle z niej zachować, ile na przyszły zasiew potrzebnem być może. (Geografja Źmichowskiej. Warszawa 1857. T. II. Str. 635 i 636.)

  1. John Stuart Mill — O wolności — przełożył Julijusz Starkel. Lwów. MDCCCLXIV. Str. 241.