ale ciekawość i kusząca chęć aby samej doświadczyć bajecznej przygody, brała górę. Przytem miała do siostry Stefci nieograniczone zaufanie i czuła dla niej cześć bałwochwalczą nieomal, za jej stanowczość i odwagę.
— Więc pójdziemy — rzekła Stefcia. — Ach, jak mama będzie kontenta, gdy się dowie, żeśmy znalazły skarb. Właśnie mówiła niedawno, że mało ma pieniędzy.
Decyzja młodszej siostry zawstydziła Cesię, a gdy usłyszała ostatnie słowa Stefci, ogromny wstyd ją ogarnął z powodu tchórzostwa. Bo i czego się bać? Przecież nie będzie sama! Malutka Józia się nie boi! A jeżeli znajdziemy skarb rzeczywiście? I myśl, że nie byłaby w stanie dzielić radości i tryumfu swoich sióstr, w razie powodzenia, ostatecznie pokonała jej obawę. Zresztą, nie byłoby to po siostrzanemu zdradzać siostry w tak niebezpiecznem przedsięwzięciu.
— I ja także pójdę, — rzekła Cesia
Strona:Bolesław Londyński - Błędny ognik.djvu/10
Ta strona została uwierzytelniona.