do Stefci, która wziąwszy za rękę Józię, ze stanowczością wyruszyła w drogę. Cesia, czując się winną, nieśmiało podążała za niemi. Minęły ogród, nie spotkawszy nikogo, doszły do rzeki i przez most wstąpiły na łąkę.
Mrok zapadał. Cienie nocne posuwa-