Strona:Bolesław Londyński - Błędny ognik.djvu/17

Ta strona została uwierzytelniona.

— Franciszkowa musiała sobie uroić te skarby — pomyślała ze smutkiem i teraz wszyscy śmiać się będą ze mnie.
— No, postaram się wam to objaśnić w sposób jaknajprostszy — mówił tymczasem wujaszek Michał. — Nie wiem tylko czy mnie zrozumiecie.
Widziałyście w mieście na ulicach latarnie gazowe i możeście zwracały uwagę jak lampiarz zapala latarnię? Otwiera szybę, przekręca kran, dotyka do niego płonącą świecę lub pochodnię a nad palnikiem czyli rożkiem zapala się równy jasny płomyk. Otóż taki sam gaz skupia się nad ziemią, głównie na błotach i wydobywa się niekiedy na powierzchnię w postaci cienkich, niewidzialnych dla oka płomyków. Jeżeli na to miejsce trafi wypadkowo ogień, to się zapala i pali się dopóty, dopóki cały płomień nie wygaśnie. Czy zrozumiałaś mnie, Stefciu?
— Zrozumiałam — odparła dziewczynka.