Strona:Bolesław Londyński - Błędny ognik.djvu/9

Ta strona została uwierzytelniona.

rzekła; — zauważymy tylko miejsce, a potem wrócimy do domu i powiemy.
— To lepiej teraz powiemy i pójdziemy wszyscy razem, — oświadczyła Cesia, kontenta że zdarza się taki świetny punkt wyjścia.
— Aha, jak to zaraz widać, że ty nic nie wiesz i boisz się, — odparła Stefcia. — Ażeby znaleźć skarb trzeba posiadać niewinną duszę dziecka, — rzekła, znowu naśladując głos kucharki. — Jeżeli pójdziemy z dorosłymi, to możemy całą noc latać za ognikiem, a on stanąć nie zechce. Musimy iść same!
— Kiedy strach! — rzekła Zosia.
— No to kiedy się boisz, to zostań, — oświadczyła z niezadowoleniem Stefcia: — My pójdziemy z Józią, Józiu, przecież ty się nie boisz? — zwróciła się do młodszej siostry.
— Nie boję się, odparła Józia, podnosząc swą jasnoblond główkę.
W głębi duszy czuła niejaką obawę,