Strona:Bolesław Londyński - Historja małej Nefry i jej ulubieńca Pepa.djvu/9

Ta strona została uwierzytelniona.

o, ażeby posiadać wspaniałe mieszkanie i służbę liczniejszą, aniżeli sam dwór królewski.
Słuchacze milkli, wobec tak wielkiej ambicji. Jednakże, dość było spojrzeć na Nefrę, ażeby zrozumieć odrazu dumę jej ojca.
Dziecko w dziesiątym roku życia z niewymownym wdziękiem i elegancją łączyło niewinność, urok nadzwyczajny wszystkich maleństw z wyrazem powagi osób dorosłych w swych szerokich oczach. Delikatne statuy bogów, rzeźbione w marmurze synajskim, lub w ciemnym bazalcie z Etiopii przez artystów dworskich, wydawały się mniej pięknemi od Nefry. Sam jej wzrok był pieszczotą, jej uśmiech udzielał szczęścia sercom tych, którzy patrzyli na nią, jej głos, słodszy od kantyczki, zachwycał ucho, i dość było widzieć ją jak wiotka i zgrabna prześlizgiwała się przez ciemne zaułki dzielnicy, ażeby doznawać rodzaju zachwytu.