Tymczasem, jelonek, położony przez Zosię na ciepłem posłaniu, spędził noc całkiem spokojnie, nie czując najmniejszego bólu, i nazajutrz zapragnął znowu wybiedz do lasu i podraźnić myśliwych.
— Nie idź, koźliku najmilszy, — odmawiała go Zosia. — Przeczuwam, że niegodziwi myśliwi zabiją cię.
Ale jelonek nie chciał słuchać żadnych namów, płakał, tęsknił i rozpaczliwie wyrywał się na wszystkie strony, dopóty, aż Zosia, zniecierpliwiona, musiała nareszcie ustąpić.
Zbliżywszy się do króla, jelonek przystanął, jakgdyby na coś czekał.
— Patrzcie, patrzcie, — zwrócił się wtedy król do otoczenia: — wszak to ten sam piękny jelonek, o którym wczoraj opowiadał główny łowczy. Dopędźcie go bezwarunkowo, ale nie róbcie mu nic złego i postarajcie się go wziąć żywcem.
Myśliwi przystąpili skwapliwie do wykonania rozkazu króla. Król sam także zadawał ostróg koniowi i pocwało-
Strona:Bolesław Londyński - Jelonek.djvu/14
Ta strona została uwierzytelniona.