poczem rzeczywiście, zamienił się na pięknego, rosłego jelonka.
Gorzko zapłakała Zosia, spostrzegłszy taką zmianę, gorzko zapłakał nieszczęśliwy jelonek, tuląc się i łasząc do dziewczynki.
— Ha, cóż zrobić, miły jelonku, — rzekła nareszcie Zosia. — Nie płacz, nie wyrzekaj, łzy nic twej niedoli nie pomogą; bądź spokojny, ja chodzić będę za tobą i będę o ciebie dbała.
Przy tych słowach zdjęła z nóżki podwiązkę i zrobiwszy z niej obrożę, włożyła ją na szyję bratu, ażeby go łatwiej było oprowadzać po lesie.
W ten sposób przewędrowały cały dzień aż do głębokiej nocy. Nareszcie, zbliżyli się do maleńkiej niezamieszkałej chaty.
— To doskonale, — rzekła Zosia, — domek pusty, można w nim nietylko przenocować ale i osiedlić się na stałe.
Przywiązawszy jelonka do płota, przedewszystkiem narwała dlań trawki i po-
Strona:Bolesław Londyński - Jelonek.djvu/9
Ta strona została uwierzytelniona.