rachunkowa, atrament i pióro. Po lewej i prawej dwa słoje z cukierkami, lampa. Na stołach, przykrytych obrusami, z lewej i prawej, talerze i półmiski pełne ciastek, a także flakony z likierem, sokiem i t p. Drzwi na lewo do mieszkania, na prawo do wejścia na ulicę.
Pani Kanapka. (staruszka w czepeczku i w okularach, o bardzo sympatycznej i dobrej twarzy, okolonej białemi niobami, siedzi w głębi za księgą rachunkową i woła na lewo) Faworek!
Faworek (chłopiec do posług w cukierni, ubrany w bieli, wchyla głowę przez drzwi z lewej, koncząc jedzenie ciastek) Jestem!
Pani Kanapka. (mierząc go na stronie z uwagą) Byłam tego pewna. (głośno dobierając słów, ażeby go nie urazić) Faworku, moje kochane dziecko, znowu te ciastka, przecież ci mogą zaszkodzić!
Faworek. (połykając chciwie po dwa kęsy naraz) O nie, proszę pani. To mi idzie na zdrowie! Jadłem ciastka wybrakowane, a te są przecież dla uczniów. Tak było w umowie. (pochwili) Teraz wsunę tego francuza z kremem.