Strona:Bolesław Londyński - Pani Kanapka czyli burza w Pacanowie.djvu/17

Ta strona została uwierzytelniona.
Scena VII.
Ciż sami i Pani Kanapka z lewej, tylnem wejściem.

Karolek. (do dzieci) Cicho! Nie trzeba nic mówić o prośbie. A nuż się nie uda?
Pani Kanapka. (pada na krzesło i płacze) Ach moje biedne dzieci!
Marylka. (biegnąc do niej) Co pani jest?
Zosia. Kochana pani Kanapka!
Tadzio. Niech pani nie płacze!
Karolek. (na str..) Do licha! Żebym nie był mężczyzną! (ociera szybko oczy i gł. do pani Kanapki) Co? Odmówili pani?
Pani Kanapka. Ach, więc już wiecie? A tak, Faworek wam powiedział. Nie pozostaje, jak tylko zwinąć interes.
Karolek. Pani Kanapka, niech pani nie płacze. Dzieci pacanowskie zrobiły pani krzywdę. Otóż teraz ani ja, ani moi koledzy nie będziemy jedli żadnych ciastek, dopóki nie spłacimy swoich długów.
Pani Kanapka. Dobrze! dobrze! Ale cóż, ja już nie będę wyrabiała ciastek. kiedy
Marylka. Owszem, wszystkie dzieci oddadzą pani swój cukier od kawy.
Zosia. I masło i konfitury.
Tadzio. I swoją czekoladę.
Marylka. A ja dam pani swoją kokoszkę, która pani jaj naznosi.