Strona:Bolesław Prus-Najogólniejsze Ideały Życiowe.djvu/034

Ta strona została przepisana.

do jej doskonałości, nie jest więc ideałem samodzielnym a tem mniej najwyższym i najogólniejszym.
Możemy mówić o doskonałości, szczęściu, użyteczności zwierząt, drzew, nawet kamieni, nawet słońca. Ale o „prawdę“ drzew, kamieni i słońca nikt się chyba nie troszczy.
Piękno jest także bardzo szczupłem pojęciem wobec doskonałości. Ropucha, głowonóg, albo cholera i tyfus mogą być „doskonałemi,“ choć nie są „pięknemi“.
Piękno dotyczy jakby powierzchni rzeczy; doskonałość ogarnia całą ich istotę.
Nareszcie idea dobra odpowiada trochę naszej „użyteczności“ a trochę „szczęściu“.
Słowem — doskonałość, szczęście i użyteczność są bez porównania ogólniejszemi i pełniejszemi ideałami, aniżeli — prawda, piękno i dobro.
Trzeba nawiasowo dodać, że doskonałość, niedoskonałość, szczęście i t. d. są to krańcowe wyrazy, między któremi istnieją stany pośrednie.
I tak. Zgromadźmy tysiące ludzi na jednym placu i zacznijmy ich porządkować w grupy. Cóż się okaże? Oto, że obok ludzi wyjątkowo pięknych, silnych i zręcznych, tudzież obok brzydkich, słabych i kalekich, istnieje — ogromna większość ani — pięknych, ani brzydkich, tylko powszednich.
Że obok takich, którzy w danej chwili śmieją się i cieszą i takich, którzy smucą się i płaczą, istnieje bez porównania więcej takich, którzy zachowują się spokojnie.
Nareszcie, że obok garstki filantropów, wynalazców i bohaterów, tudzież drugiej garstki złodziejów, oszustów, morderców, istnieją całe masy ludzi obojętnych.