podrzuconem, nie okazuje najmniejszych zdolności do kradzieży lub do gry na jakim instrumencie, a co gorsza — nawet cień głupkowatości nie daje mu prawa do tytułu: dobrze urodzonego.
A jednak — jest to dziecię niepospolite; tak przynajmniej twierdzi jego ojciec, Józef Szarak, z profesji[1] kowal, jego matka, Małgorzata ze Stawińskich, i dziadek Stawiński, młynarz, nie licząc kumów, przyjaciół i wszystkich osób czcigodnych, które miały możność stracić zimną krew przy obchodzie ceremonji[2] Chrztu świętego.
Samo urodzenie Stasia zależało od nieprawdopodobnej kombinacji[3] faktów. Naprzód bowiem musiał Pan Bóg stworzyć dwie rodziny: kowali Szaraków i młynarzy Stawińskich, powtóre — sprawić to, aby jedna z nich miała syna, a druga córkę; a potrzecie — zepsuć we młynie pewną sztukę żelazną i do okucia jej sprowadzić młodego Szaraka w tej właśnie porze, kiedy serce Małgosi rozwinęło się, niby kwiat lilji wodnej na stawie jej ojca. «Istny cud!...», jak słusznie mawiała stara Grzybina, dzieląca czas pomiędzy zamawianie[4] chorób i żebranie, które to specjalności[5] nadają starkom wiejskim prawa do rozumienia się na cudach.
Ponieważ, według jednozgodnej opinji[6] kobiet doświadczonych, Staś «wdał się» w matkę, ośmielimy się więc jej przedewszystkiem poświęcić