równie gorsze. Gdy bowiem tamtym w razie nieszczęścia pomagali sąsiedzi, nam, którzyśmy wszystkiego zapomnieli i niczego się nie nauczyli, nie pomoże nikt i będzie miał racyę.
Dziś każdy przedewszystkiem dba o siebie, ponieważ sam ma niewiele; dawniejsza jednostkowa a jednak skuteczna ofiarność niemożliwa jest z powodu ubóstwa jednostek, do ofiarności ogólnej nie przywykliśmy — musimy więc cierpieć.
Cóż bowiem znaczy ofiarność w tym wypadku?... Czy może generalne składki, kwesty, deklamacye po pismach? Nie, jest to poprostu zabezpieczenie się od gradobicia w któremkolwiek z odpowiednich towarzystw.
Podobne zabezpieczenie jest korzystne, ponieważ w razie klęski powraca nam straty; wymaga jednak poczucia potrzeby ofiarności ogólnej, ponieważ każdy płaci, choć tylko jeden zyskuje.
Reasumując to, co powiedzieliśmy dotychczas, wypada, że nawet przeciw gradom istnieją lekarstwa. Wiemy o nich oddawna, nie zabezpieczaliśmy się jednak, nie zabezpieczamy i zabezpieczać nie będziemy, ponieważ dla kogoś tam pracować nam się nie chce, a o siebie znowu jesteśmy spokojni, pamiętając o przysłowiu, że Bóg opiekuje się...
Ostatni ten frazes przywodzi nam na myśl często powtarzające się obecnie zlatywanie z dachów i drabin, wykonywane przez różnych członków cechu blacharskiego i murarskiego. O kwestyi tej pisaliśmy już nieraz, obecnie wrócimy do niej, zapewne nie po raz ostatni.
Strona:Bolesław Prus - Kroniki 1875-1878.djvu/121
Ta strona została uwierzytelniona.