Municypalność nasza bez namysłu (co jej zresztą dość łatwo przychodzi), gotowaby w te pędy odpowiedzieć że niema, choć municypalność Piotrkowska twierdzi inaczej, tam bowiem istnieje komisya sanitarna.
Gdybym był pewny, że kroniki moje czytują tylko zwykli śmiertelnicy, na tem bym skończył, co tu bowiem płochemu gminowi prawić o jakiejś komisyi sanitarnej. Szczęściem jednak wiadomo mi, że na najpokorniejszą bazgraninę moją zwracają się niekiedy oczy bystre, osadzone w głowach myślących, z tego więc powodu dodam jeszcze parę wyrazów.
Piotrkowska komisya sanitarna penetruje miasto we wszelkich możliwych kierunkach, wzdłuż i wszerz, od piwnic do dachów. Bada przytem studnie, zbyt przeludnione lokale, zbyt stare szpitale, niezdrowe domy, rynsztoki i tysiące innych szczegółów i z tego wszystkiego wyciąga bardzo pożyteczne wnioski, a co ważniejsze ogłasza je i zwolna przystępuje do wykorzenienia złego.
W tej chwili przyszła mi myśl szczególna: gdyby też to w naszej kochanej Warszawie utworzyć podobną komisyę?...
Przebóg! cóżem powiedział?... A tożbyśmy sobie dopiero bigosu nagotowali!
Komisya taka mogłaby wykryć, że wszystkie piwo jakie jest, kwalifikuje się do wylania w rynsztoki, a wszystkie studnie do zasypania. Na domiar nędzy okazać by się mogło, że z kilku tysięcy domów naszych, przynoszących tak piękne procenta
Strona:Bolesław Prus - Kroniki 1875-1878.djvu/130
Ta strona została uwierzytelniona.