Z dniem 31 października w Lublinie kilku kupców, a na ich czele p. Mejer Lichtenfeld otworzyli szkołę wieczorną dla młodzieży starozakonnej. Wykłady, z wyjątkiem piątków, odbywają się codzień od 7 do 9 i obejmują: język rosyjski i polski, arytmetykę, geografię i kaligrafię. Prócz tego od godziny 6 do 7 mają miejsce pogadanki popularne.
Opłata jest bardzo nizka, wynosi bowiem rubla na miesiąc, a nawet mniej; między słuchaczami znajdują się i zamożni kupcy, po czterdzieści lat liczący.
Obywatelski czyn ten p. Mejera Lichtenfelda i zacnych towarzyszy jego, których nazwisk na nieszczęście nie znamy, zasługuje na najwyższe pochwały. Ludzie ci pracują na podwójną wdzięczność i nie prędko będą zapomniani, są bowiem krzewicielami oświaty w swojem kółku i chlubnym przykładem dla całego społeczeństwa.
A przykład ten wiele nas uczy, wskazuje bowiem, że dla oświaty niema przeszkód, byle się tylko dobre chęci znalazły.
Pożądanem jest, aby fakt ten nie był jedynem zjawiskiem w naszym kraju, i ażeby nadewszystko Warszawa go naśladowała. Szkoły wieczorne nie tylko rozlewają oświatę, na której skutki w każdym razie parę lat oczekiwać potrzeba, lecz przynoszą i natychmiastowy pożytek, odciągając młodzież z klasy handlowej lub rzemieślniczej od knajp, w których traci się czas, pieniądze, zdrowie, a niekiedy i uczciwość.
Strona:Bolesław Prus - Kroniki 1875-1878.djvu/200
Ta strona została uwierzytelniona.